Blog

Wybudzona z laktacyjnego koszmaru

babies-921037_1280

Gdybym miała stworzyć swój prywatny ranking największych ciążowych stresów, to na pierwszym miejscu umieściłabym oczywiście poród, a na drugim karmienie. Za każdym razem kiedy myślałam o tym, jak i czym będę żywić swoje dziecko, czułam jak wzmaga we mnie napięcie. To napięcie jeszcze bardziej potęgowała myśl o tym, że właściwie powód moich zmartwień jest totalnie irracjonalny. Bo dlaczego właściwie niepokoić się o coś, co jest jednym z naturalnych, fizjologicznych procesów zachodzących w ciele kobiety?

Fakty są takie, że żyjemy w czasach, w których brak stresu bardziej dziwi niż jego nadmiar. Czasami można odnieść wrażenie, że ludzie stresują się absolutnie wszystkim, a martwienie się na zapas jest jedną z dróg przygotowywania się do nadchodzących w życiu zmian. Niestety proces laktacji również poddał się tej regule, czego dowodem są zatrwożone kobiety szukające wsparcia na internetowych forach, w gabinetach położnych czy doradców laktacyjnych. Czego najbardziej się boimy? Wszystkiego! Martwimy się, że pokarmu nie będzie, albo będzie go w nadmiarze; że będzie mało wartościowy i niewystarczający do wykarmienia dziecka albo zbyt sycący, prowadzący do przekarmienia; że dziecko nie będzie potrafiło ssać albo my nie będziemy potrafiły odpowiednio do piersi przystawiać…Totalny obłęd! Być może gdyby te wszystkie niewiadome były rozpatrywane na poziomie poznawczym, to mogłybyśmy dojść do sensownych wniosków i obrać jakiś pomocny tok myślenia. Jednak problem z laktacją polega na tym, że jest on głęboko zakorzeniony w naszej sferze emocjonalnej, co utrudnia początkującym mamom podejście do potencjalnych lub realnych trudności z karmieniem z dystansem.

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Kobieta po porodzie trwającym ok. 10h trafia na sale poporodową. Położna po umyciu i ubrania maleństwa, kładzie go w łóżeczku przy matczynym boku. Informuje, że każda mama musi od samego początku pilnować, by dziecko jadło regularnie co 3 godziny. W przeciwnym wypadku dziecko może być niedokarmione, co może doprowadzić do nieprzybierania na wadze, pojawiania się żółtaczki, a w konsekwencji opóźnionego wypisu ze szpitala. Po tej garści trwożącej krew w żyłach informacji, świeżo upieczona mama zostaje sama. Słysząc płacz swojego dziecka zapomina o zmęczeniu i rwącym bólu. Bierze na ręce kwilące zawiniątko i pełna obaw próbuje wdrożyć w życie wszystko to, o czym wcześniej czytała, oglądała na szpitalnych plakatach i słyszała od bardziej doświadczonych matek. Trudno się dziwić, że każde nawet najdrobniejsze trudności w karmieniu malca mogą w takich okolicznościach działać jak dodatkowe stresory, a wariujące w organizmie kobiety hormony z pewnością niczego nie ułatwiają.

Powyższa historia inspirowana faktami z życia wyraźnie wskazuje, że choć każda mama podchodzi do tematu inaczej to jednak musimy pamiętać o tym, że karmienie piersią to nie jest tylko fizjologia! Dlatego prawidłowe przygotowanie do karmienia, powinno uwzględniać psychologiczne aspekty tego naturalnego, ale też stresującego procesu. Jako młode mamy musimy przede wszystkim dać sobie prawo do początkowej niewiedzy. Nie jest bowiem tak, że każda z nas od samego początku musi potrafić karmić swoje dziecko. Czasami potrzebujemy dodatkowych wskazówek i „przetestowania” broszurkowych pozycji do karmienia, na własnym dziecku najlepiej pod okiem specjalisty. Danie sobie przyzwolenia na początkowe błędy może uchronić nas przed potencjalnymi trudnościami i wbijaniem sobie do głowy myśli typu – „ Co ze mnie za matka! Nawet własnego dziecka nakarmić nie potrafię”.

Ważne jest również dzielenie się swoimi obawami zarówno w czasie ciąży, jak i po rozwiązaniu. Nie bójmy się przyznać, że myśl o karmieniu piersią napawa nas lękiem. Gwarantuje Wam, że nie jesteście w tych niepokojach osamotnione. Otwarte mówienie o swoich niepokojach będzie również ważnym sygnałem dla naszych najbliższych, których wsparcie jest nieocenione w początkowych godzinach macierzyństwa. Pamiętajmy również o tym, że personel szpitala jest po to, aby towarzyszyć nam we wszystkich trudnościach. Kiedy już popłaczemy chwilę nad ulanym mlekiem (bo do tego też mamy prawo!), poprośmy o pomoc położną. Nie traktujmy tego w kategoriach porażki. Przecież każdy robiąc coś po raz pierwszy, może czegoś nie wiedzieć. W takich momentach, zadawanie pytań i szukanie wsparcia jest oznaką naszego zadaniowego (najlepszego!) podejścia do rozwiązania problemu.

Jedno jest pewne – w natłoku informacji, dobrych rad i teoretycznych wskazówek, trudno jest czasem znaleźć złoty środek. Dlatego też odczuwanie zagubienia w tym przypadku, nie jest niczym niezwykłym. Każda z nas musi dać sobie czas i prawo do niewiedzy. Dzięki tym dwóm elementom łatwiej nam będzie odnaleźć radość z karmienia naszych Małych- Wielkich Skarbów, a także utwierdzić się w przekonaniu, że niezależnie od tego, czy mleko płynie przez naszą pierś, czy silikonowy smoczek, jesteśmy najlepszymi mamami dla naszych dzieci.

AS

Foto: pixabay.com

Najnowsze wpisy

Napisałam dla Ciebie książkę! Zajrzyj do jej wnętrza
Wakacyjna lista celów

Proponowane podcasty

Cześć, nazywam się Ola Sileńska i jestem autorką tego bloga. Poznaj mnie bliżej!