Blog

Mamo chodź na jogę! – o dobroczynnym wpływie jogi na nasze samopoczucie opowiada trenerka i pasjonatka jogi Kasia Czyż

Mama Terapeutka: Joga – czasami mam wrażenie, że zapanowała moda na tę formę aktywności, ale to chyba nie powinien być główny powód do jej uprawiania? Komu joga może pomóc?

Kasia Czyż:  W pewnej książce przeczytałam, że jak joga jest Ci pisana, to prędzej czy później Cię dogoni. I tak było również ze mną. W mojej ocenie joga nie jest po to, by pomóc. Rzeczywiście możemy potraktować ten rodzaj aktywności fizycznej tylko jako ćwiczenia, fitness czy po prostu praca z ciałem. Wtedy rzeczywiście może pomóc nam na kręgosłup, stawy, wzmocnić kondycję, czy umiejętność oddychania. Pomaga wtedy w takim samym zakresie, jak uprawianie jakiekolwiek sportu, aktywności fizycznej. Ale joga to zdecydowanie coś więcej. W moim przypadku to również filozofia i styl życia, moja pasja, hobby, uśmiech w sercu. I to nie tylko dlatego, że jeżdżę po świecie i robię sobie fotki w dziwnych miejscach. To przede wszystkim poczucie, że robię co lubię, że mam coraz większą świadomość ciała, że czuję energię i koncentruję się na oddychaniu. Wszystko to nakierowuje bardziej moją uwagę na być, a nie na mieć, pozwala mi na dotarcie do siebie, do swojego „ja”, na wyciszenie się i kontakt ze sobą, a to uważam w dzisiejszych czasach za bezcenne. Joga nie tylko pomaga, joga pozwala żyć, ponieważ uczy cierpliwości, pokory i pokazuje, że można inaczej. Co więcej, pozwala na 100- procentowe bycie tu i teraz. Bo jak jest się w pozycji, to absolutnie nic, ani nikt się nie liczy. Liczę się ja, energia, oddech i bycie. Tylko tyle i aż tyle.

MT: Jesteś prawdziwą pasjonatką jogi już od kilku lat, o czym wielokrotnie wspominasz na prowadzonych przez siebie warsztatach, spotkaniach, czy autorskim blogu. W czym joga pomogła Tobie?

KC: Mi joga pomogła absolutnie we wszystkim. Ja naprawdę uważam, że joga uratowała mi życie. Pierwszy raz zetknęłam się z jogą w wieku dwudziestu paru lat, gdzie zostałam mocno skrytykowana przez instruktorkę, że nie tak robię, że stękam, że mam sztywne ciało. Odsunęło mnie to na parę lat od jogi, chociaż gdzieś tam z tyłu głowy ona zawsze ze mną była. Przy każdej okazji podsłuchiwałam rozmów o jodze, nieustannie mnie interesowała. Aż zaszłam w ciążę bliźniaczą, przytyłam ponad 30 kg, urodziłam dzieci, doświadczyłam typowej depresji poporodowej, a mówiąc językiem potocznym, byłam tak zmęczona obowiązkami młodej mamy, że traciłam radość życia. I wtedy mój mąż powiedział cztery magiczne słowa: „idź na jogę, kotuś”. I tak między jednym, a drugim karmieniem zaczęłam dojeżdżać do Dobrej Szczecińskiej, gdzie odbywały się zajęcia prowadzone przez Teresę Konieczną-Wysocka. Przecudowna kobieta, w dojrzałym wieku, która jak stanęła w pozycji, jak napięła ciało, jak weszła w energię to miała w oczach taki spokój i taką radość, że moja myśl była następująca: „ja też tak chcę”. I to właśnie dzięki jodze, pracy z ciałem, usłyszeniu siebie, byciu dla siebie zaczęłam akceptować siebie po ciąży, cieszyć się macierzyństwem, odkrywać na nowo drogę zawodową. Za sprawą jogi, a także otwartości, cierpliwości i miłości Tereni poznawałam tajniki wchodzenia i wychodzenia z asan i tego co najważniejsze, czyli bycia w asanie. Być może nie znam na tych wszystkich nazwach, nie jestem nie wiadomo jaką znawczynią pozycji, ale wiem, czuję i doświadczam każdego dnia tego, co wejście/wyjście i bycie w tych pozycjach mi daje.

MT: A co daje?

KC: Daje mi spokój,  siłę, harmonię, błogość i radość. Im więcej myślę o tym, jak to ubrać w słowa tym bardziej dochodzę do wniosku, że tego uczucia nie da się opisać. Do tego potrzebne jest uczestnictwo w zajęciach, wejście na matę i doświadczenie. Tak samo jak w medytacjach, modlitwach, czy przy śpiewaniu. To się po prostu czuje. To daje sens życia. Bo właśnie to dała mi joga najcenniejszego  – sens życia, który odnalazłam dzięki kontaktowi z samą sobą.

MT: Teraz chciałabym zapytać Ciebie jako Mamę, pasjonatkę jogi: joga a macierzyństwo – czy jest jakiś związek między tymi dwoma wielkimi słowami?

KC: Oczywiście, że jest! Gdyby nie joga byłabym typową mamą, co to „z wywalonym językiem” ogarnia dwójkę dzieci i udaje typową matkę polkę, a w środku miewa myśli „niech ktoś mi wreszcie tą dzieciarnię zabierze, byle mieć chwilę świętego spokoju”. Ja dzięki jodze i temu, że wiem kim jestem i co mi w duszy gra mam niesamowity dystans i spokój. A  jak wiemy, spokojna i szczęśliwa Mama to spokojne i szczęśliwe Dzieci. Oczywiście, że moi chłopcy rozrabiają przez co bywam zdenerwowana, pełna obaw o ich przyszłość, zdrowie itd. Ale joga, praktyka medytacji, praca z oddechem pozwalają na ten bardzo cenny ułamek sekundy, który potrzebny jest ku refleksji, by zatrzymać się gdy chce się nakrzyczeć, skrytykować, czy wyrazić niemoc w stosunku do dziecka. Po prostu dzięki temu, że zaczęłam pracować ze swoim ciałem, słuchać go, wyczuwać oddech to zmieniły się w pewnym sensie moje myśli. Bo to jest tak, że jak wykonuje jakąkolwiek asanę to najpierw się koncentruję na oddechu, następnie na tym, żeby wejść w pozycję, być w niej i wyjść. Po czasie to tak wchodzi w nawyk, że jak się potem w życiu codziennym komunikuje z ludźmi, to też czuję i mam tą sekundę przerwy, przestrzeni, moment w głowie między myślą a reakcją. Dokładnie tak jak w asanach, między oddechem, a wejściem w pozycję. Myślę, że w ten sposób joga najbardziej wpływa na macierzyństwo. Dzięki jodze zyskuję tę cenną sekundę czasu, by zatrzymać się w momencie, gdzie standardowo podniosłabym głos i użyła słów typu: „bo Ty nigdy/zawsze/dlaczego znowu itd.”

MT: Istnieje wiele mitów nt. jogi, np. że trzeba być wysportowanym żeby ją uprawiać albo, że nie powinni z niej korzystać wyznawcy określonych religii. Czy są jakieś przeciwwskazania do uprawiania jogi?

KC: Według mnie tylko jedno: lenistwo. Absolutnie nie zgadzam się z tymi mitami. Dla chcącego nic trudnego, na co dowodem są dla mnie Uczestnicy prowadzonych przez mnie zajęć. Przychodzą do mnie po 60, a nawet blisko 70 roku życia, panowie, panie, szczupli, otyli… Joga jest absolutnie dla każdego, w każdym wieku, w każdym momencie życia. Wyjątkiem są sytuacje, kiedy ktoś ma przeciwwskazania medyczne, jest po operacjach itp. Wówczas ważne jest, by zdać się na opinie lekarzy. Chociaż ja jestem zwolennikiem teorii, że choroba zaczyna się w głowie i duszy, więc jeżeli nie praktyka jogi, to chociaż praktyka oddechu, medytacji i bycia ze sobą. A to już absolutnie dla każdego. Rozpoczęcie ćwiczeń jest wyłącznie kwestią woli, chęci, motywacji i nastawienia, dokładnie tak jak ze wszystkim w życiu. A to, że joga „od diabła pochodzi”, że to „pozycje szatana”, albo  nie wiadomo co… Absolutnie tego nie słucham! Dla mnie joga w ogóle nie ma nic wspólnego z religią, wiarą. Ma za to ma wiele wspólnego z tym, jak ja się po tym czuję i co czuję, a czuję się doskonale, po każdej godzinie z nią spędzoną. Wiem też, że podobnie czuje się moja grupa, która regularnie ze mną ćwiczy. To widać po ludziach, wystarczy na nich spojrzeć.

MT: Macierzyństwo, przynajmniej na początku, to czas w który wpisane jest duże zmęczenie fizyczne, nieustanny deficyt czasu dla siebie i stres wynikający z konieczności mierzenia się z wieloma nowymi sytuacjami. Czy ten niełatwy moment w życiu to dobry czas na rozpoczęcie przygody z jogą?

KC: No właśnie to najlepszy moment! Joga pozwala na usłyszenie swoich potrzeb, kontakt ze swoim ciałem, moment dla siebie, a te rzeczy zaraz po narodzinach maluszka, czy maluszków umykają kobiecie najszybciej. Cała jej koncentracja skupiona jest na dziecku i często zapomina o swoich potrzebach. Jak ktoś pyta mnie o najlepszy moment na rozpoczęcie praktykowania jogi, to powtarzam przeczytaną z internetu informację, że królowa Brytyjska zaczęła jogę w wieku 80 lat. Skoro jej służy, to tym bardziej może służyć każdej Mamie. Ja osobiście wypracowałam już sobie i mam tak w nawyku, że czym więcej problemów, pracy, zobowiązań czy trudności mnie spotyka, tym więcej robię jogi i pozwalam sobie na odpuszczenie, luz i bycie w pozycji. Wiadomo, że nie wszystkie problemy się „same rozwiążą”, ale złapanie dystansu i danie sobie przestrzeni, naprawdę potrafi czynić cuda. Dzięki temu nie ma tej spiny, napięcia, gonitwy i stresu, a wtedy nawet jak problem jest taki sam – trudny, duży i na pierwszy rzut oka nie do ogarnięcia –  to i tak zmiana nastawienia pozwala dostrzec inne rozwiązania. Joga jest dobra na wszystko!

MT: Wow! Dziękuję za tę energetyzującą rozmowę i do zobaczenia na zajęciach!

 

Mama Terapeutka poleca stronę Kasi Czyż: http://kasiaczyz.pl oraz profil na FB: http://www.facebook.com/kasiaczyzpl/

Najnowsze wpisy

Napisałam dla Ciebie książkę! Zajrzyj do jej wnętrza
Wakacyjna lista celów

Proponowane podcasty

Cześć, nazywam się Ola Sileńska i jestem autorką tego bloga. Poznaj mnie bliżej!