Blog

Historia Czytelniczki – Kiedy tata pracuje daleko a mama nosi nie tylko sukienki, ale i spodnie…

Kilka dni temu wśród wiadomości na swoim profilu FB znalazłam taką piękną refleksję od Ali – wspaniałej Mamy i żony. Jej opowieść o tęsknocie za ukochanym mężem marynarzem utwierdziła mnie jedynie w przekonaniu, że najpiękniejsze historie pisze samo życie. Za pozwoleniem autorki dzielę się z Wami tą wyjątkową wiadomością, bo jestem przekonana, że są wśród Was osoby, które doskonale wiedzą jak to jest być czasami mamą i tatą w jednej osobie.

Ala- bardzo Ci dziękuję!

teddy-1736255_1280

 

„Mąż jest marynarzem, wypływa na rejsy 4 miesięczne, a ja zostaje z dwójką naszych dzieci w domu- starszym synem Szymonem lat 4,5 oraz młodszym, niespełna 2 miesięcznym Antkiem. Łatwo nie jest i nie zrozumie ten, kto tego nie przeżyje. Kiedy mąż wypływa zakładam przysłowiowe spodnie i jestem mamą i tatą w jednej osobie. Wszystko jest wtedy na mojej głowie, a Mama staje się towarem niezastąpionym we wszystkim. Kiedy dzieci chorują – Mama. Kiedy zepsuje się coś w domu lub samochodzik straci koło – Mama. Nie ma rzeczy niemożliwych!

Ja jako dorosła osoba muszę sobie radzić z tęsknotą za ukochaną osobą, ale jak ma sobie z nią poradzić małe dziecko? Niejedna osoba stwierdzi, że jest jeszcze zbyt małe aby zrozumiało, ale ja się z tym nie zgodzę! Od samego początku kiedy mąż wypływał, a Szymon był mały widać było, że brakuje mu kogoś w domu i tą osobą był Tata. Podchodzenie do zdjęcia i pokazywanie że to Tatuś, całowanie monitora kiedy Tata dzwonił – małe istotki czują więcej, niż nam się wydaje. Moim zadaniem w tym wszystkim ważne jest żeby dziecko było świadome tego gdzie Tata jest i co robi. Ja zawsze staram się tłumaczyć że Tatuś robi to dla nas, nie dlatego że to lubi (choć swoją drogą tak jest) tylko dlatego żeby niczego nam nie brakowało. Czas mijał, syn dorastał, a kiedy zaczął dobrze mówić, bardziej wyrażał to co czuje, czyli tęsknotę za swoim kochanym Tatą. Widać było że czeka na niego- tego kochanego i najlepszego przyjaciela w osobie Taty.

Teraz, kiedy ma już (albo dopiero) 4,5 roku, kiedy widzi łzy w moich oczach w dniu wyjazdu męża to on pociesza mnie mówiąc: „Mami masz mnie i Antka nie możesz płakać! Tata będzie dzwonił przecież, jest Internet i telefony.” Słysząc to z ust mojego syna dotarło do mnie, że moje dziecko myśli bardziej racjonalnie niż ja. Niby wszystko takie proste, a jednak skomplikowane.

Ostatecznie jednak wiem jedno- kiedy już mija ten ciężki czas rozłąki i czekamy na dzień, kiedy nasz marynarz wraca do domu, pojawia się uśmiech na naszych twarzach. W domu trwają przygotowania na przywitanie Tatusia. Gotujemy pyszny obiad, pieczmy ciasto, dmuchamy balony… Jest to święto naszej rodziny. Inni celebrują razem urodziny, imieniny, a dla nas czasem do świętowania jest dzień powrotu męża do domu. I wtedy pojawiają się łzy, ale te łzy szczęścia. Trwa to przynajmniej trzy miesiące, a potem znów trzeba się przygotować na rozłąkę i tęsknotę. I pewnie ktoś powie: „Sami sobie wybraliście takie życie – macie co chcieliście!” Na co ja wtedy odpowiadam – „Nic nie dzieje się bez przyczyny, widocznie tak musiało być.”  Wiem, że moje uczucie do męża nigdy nie wygaśnie, bo mimo upływu lat cały czas jest świeże i nie ma czasu żeby się przeterminowało. My nie mamy czasu na gniewanie. Musimy łapać każdą chwilę, aby się sobą nacieszyć choć i tak zawsze pozostaje niedosyt, bo przecież nie da się nacieszyć na zapas.

Tak to już jest – żony marynarzy muszą być silne i mieć tak zwane, przysłowiowe jaja! Bo dla nas nie ma rzeczy nie możliwych. Podążając za słowami piosenki „Bo męska rzecz być daleko, a kobieta wiernie czekać”, ja tak właśnie wiernie i niecierpliwe czekam na swojego M.”

 

Jeśli chcesz podzielić się swoją historią, napisz do mnie – silenska.a@gmail.com lub wyślij wiadomość na profil FB Mama Terapeutka 🙂

Foto: pixabay.com

Najnowsze wpisy

Napisałam dla Ciebie książkę! Zajrzyj do jej wnętrza
Wakacyjna lista celów

Proponowane podcasty

Cześć, nazywam się Ola Sileńska i jestem autorką tego bloga. Poznaj mnie bliżej!