Blog

Historia Czytelniczki – „CZAS POŚWIĘCONY DLA DZIECI”

Sama przyłapuję się na tym wielokrotnie, jak wiele rzeczy, które są ważne dla mnie, uzależniam od czynników zewnętrznych.

Przykład?

Zwolnię tempo pracy, jak pojawi się kolejne dziecko.

Odpocznę, jak będzie weekend.

Zapiszę się na ten kurs, jak dziecko podrośnie…

Problem jednak polega na tym, że to nie czas, partner, czy kolejne dzieci mają stworzyć warunki dla realizacji MOICH potrzeb, tylko JA sama. Jestem przekonana, że niejedna z Was myśli podobnie i w miejsce moich przykładów, mogłaby wpisać swoje autorskie. Fakt ten jest jedynie potwierdzeniem tego, że macierzyństwo zaprasza nas do wprowadzenia pewnej reorganizacji w życiu, ale pod żadnym pozorem nie zwalnia z troski o siebie. Tylko dzięki docenianiu siebie, swoich marzeń, potrzeb i codziennych dokonań jesteśmy w stanie osiągnąć spełnienie.

Autorka tego niezwykle autentycznego tekstu odsłania skrawek swojego aktywnego życia. To tekst o miłości do dzieci, trudności w pogodzeniu macierzyńskich ideałów z rzeczywistością, ale też poszukiwaniu w tym wszystkim siebie. Mama, która nadesłała do mnie ten tekst określiła siebie jako „z wyboru samotna mama czwórki dzieci”. Dla mnie jest z wyboru SAMODZIELNĄ MAMĄ czwórki dzieci, której siła przejawia się w nieustannym dążeniu do swojego spełnienia i szczęścia swoich dzieci.

Zapraszam Was do inspirującej lektury 🙂

 

„Jak ciężko jest być rodzicem wie każdy, kto ma dzieci.

Zanim jeszcze zostałam mamą potrafiłam idealnie wychowywać dzieci. Przeczytałam mnóstwo książek i poradników jak być stanowczą i konsekwentną, jak spędzać czas z dziećmi, żeby jak najwięcej ich czegoś nauczyć, jak postępować by brały ze mnie dobry przykład. Lecz wszystko to pękło jak bańka mydlana w momencie, kiedy na świat przyszły dzieci.

Wyłączyły się konsekwencja, wiedza, wiadomości od znajomych i rodziny, a włączyły się uczucia. W tej chwili jestem z wyboru samotną mamą czwórki dorastających dzieci. Każde z nich kocham nad życie, każde tak samo mocno, ale też każde inaczej. Każde z moich pociech ma inny charakter, inne potrzeby, inne zainteresowania i każde potrzebuje mojej uwagi. I tu zaczyna się problem, bo wszyscy razem stanowią mieszankę wybuchową.

Kiedyś jak byłam młodsza, to wydawało mi się, że jak jest w rodzinie więcej dzieci to potrafią one ze sobą współpracować, razem się bawić itp. Nic bardziej mylnego. Może to tylko u mnie tak wygląda, jednak moje dzieci non stop się przekomarzają, kłócą, robią sobie na złość, a jedyną współpracę wykazują wtedy, kiedy obierają sobie wspólnego wroga – na przykład mnie, w momencie gdy im czegoś zabraniam. Poświęcenie każdemu z dzieci tyle samo czasu i uwagi jest wręcz nierealne, zwłaszcza, że wszyscy chcą tej uwagi 24 godziny na dobę. Staram się więc dzielić ten czas najlepiej jak potrafię. Czas którego tak naprawdę nie mam dużo biorąc pod uwagę, że pracuję zawodowo, a żeby moje dzieci żyły na normalnym poziomie materialnym, pracuję więcej niż 8 godzin dziennie. Do tego dochodzi czas, który trzeba poświęcić na zrobienie zakupów, pójście do lekarza, wstawienie prania, posprzątanie mieszkania, ugotowanie obiadu itp. O czasie wolnym tylko dla mnie nie mam nawet co marzyć.

Jednak momenty, które spędzam z dziećmi są dla mnie bardzo cenne. To najczęściej wspólnie zjedzone obiady, jakieś spacery, wyjścia do kina, gry w planszówki, wieczorne oglądanie filmów, czy razem odmawiany pacierz. Ciągle mam jednak poczucie, że mają mnie za mało. Moje dzieci są przyzwyczajone do tego, że czas wolny od szkoły spędzamy razem i zazwyczaj jakoś atrakcyjnie. Bez względu na to ile  go nie było to i tak będzie go za mało. To znowu powoduje u mnie wzrost frustracji. Z jednej bowiem strony wiem, że poświęcam im dużo, a z drugiej strony czuje się winna. No i jest jeszcze trzecia strona – tęsknota za sobą. Do tego wszystkiego dochodzą rozterki typu, które z dzieci w tej właśnie chwili potrzebuje faktycznej mojej pomocy najbardziej, bo nie jestem w stanie pomóc w jednej chwili wszystkim.

Najstarsze dziecko, mające problemy z odnalezieniem się w społeczności, w szkole i mające ogromne zaległości w materiale wymaga stałego wsparcia w pokonywaniu swoich trudności. Trudności, których młodsze dzieci nie są w stanie zrozumieć, gdyż dla nich są to naturalne czynności wykonywane przez nie codziennie. Ale też najstarsze dziecko jest bardzo inteligentne i potrafi wykorzystywać mnie i moja troskę i chęć pomocy dla swoich celów. Gra na moich uczuciach, wpędza w poczucie winy i jest mistrzem manipulacji. Granica ta jest niezwykle cienka i płynna a zorientowanie się przeze mnie, kiedy zostaje ona zatarta jest niezwykle trudna.

Drugie dziecko jest bardzo samodzielne i zdolne, ale też niesamowicie szybko ulega wpływom innych ludzi, zazwyczaj tych, którzy nie mają dobrych intencji. Wymaga wielu rozmów, nawiązania wspólnego języka, zbudowania relacji zaufania a jednocześnie kontroli tego, co czyni i w jakim towarzystwie się obraca. Powoduje to wiele konfliktów, gdyż jest ono na etapie chęci zaimponowania swoim znajomym, potrzeby akceptacji ze strony środowiska w którym się obraca, a jednocześnie wie, że jest ode mnie zależne i nie może bez konsekwencji robić tego na co ma ochotę.

Trzecie dziecko to wulkan emocji. Jednocześnie bardzo chcące wejść w etap dorosłości, a z drugiej strony nie mogące rozstać się ze mną chociaż na chwilę. Potrzebuje dużej uwagi i czasu zwłaszcza przy odrabianiu lekcji, potrzebuje organizacji czasu wolnego, bo bez takiej organizacji marnuje się patrząc w telewizor i oglądając nic nie wnoszące do życia bajki. Poza tym ma trudności z radzeniem sobie ze swoimi emocjami, z tym, że są osoby w tym świecie, którym trzeba się podporządkować, że są określone zasady, których trzeba przestrzegać – to wszystko wymaga pracy, a co za tym idzie czasu poświęconego dla dziecka.

Czwarte dziecko to człowiek potrzebujący  dużo uwagi, czasu i cierpliwości na etapie nauki i odrabiania lekcji. Szybko się zniechęca, a mając bardzo duże trudności w nauce, szybkości i koncentracji uwagi na jednej rzeczy wymaga specjalnego zainteresowania. Do tego jak każde dziecko chce mieć też czas na zabawę i pogaduchy.

Do całego tego zamieszania dochodzi też moje zmęczenie, rozdrażnienie, kłopoty w pracy i problemy życia codziennego. Brak możliwości zaczerpnięcia oddechu, brak czasu poświęconego tylko na swoje przyjemności. Każda kolejna trudność, która się przede mną pojawia jest jakby kłodą rzuconą pod nogi, żeby doszło w końcu do upadku.

Jednak doceniam to, że mimo tak ogromnego wysiłku, mimo tego, że czasami nie widać efektów lub są one niewystarczające, zwłaszcza dla mnie, mam bardzo dobry kontakt z moimi dziećmi. Mogłabym mieć pewnie dużo lepszy, mogłabym pewnie lepiej zadbać o ich naukę i wykształcenie. Jednak dla mnie najważniejsze jest nie to, żeby każde z nich było alfą i omegą, ale żeby każde z nich miało świadomość, że mają we mnie oparcie, bez względu na to co się stanie. Nie muszą się bać, bo mimo tego, że się zdenerwuję to i tak im pomogę w miarę możliwości. Chcę, żeby w przyszłości byli dobrymi ludźmi, żeby umieli okazywać dobroć i miłość nie oczekując niczego w zamian. A każda moja nawet najmniejsza chwila poświęcona moim dzieciom niech będzie dla nich dodatkową iskrą zapalającą ich poczucie własnej wartości i poczucie tego, że są ważni i kochani.”

 

Jeśli i Ty chcesz podzielić się swoją historią inspirowaną rodzicielstwem napisz do mnie na: mamaterapeutka@gmail.com 🙂

 

Foto: pixabay

Najnowsze wpisy

Napisałam dla Ciebie książkę! Zajrzyj do jej wnętrza
Wakacyjna lista celów

Proponowane podcasty

Cześć, nazywam się Ola Sileńska i jestem autorką tego bloga. Poznaj mnie bliżej!