Blog

Do czego potrzebny jest Tata?

Inspiracją do napisania tego tekstu była krótka rozmowa z czytelniczką mojego bloga. Otóż wspominając czas po narodzeniu swojej córeczki, zwróciła uwagę na to, że bardzo często zadawano jej pytanie o to, czy mąż pomaga jej przy dziecku? Aż kusi żeby zapytać, która z Was kochane mamy słyszała dokładnie to samo pytania lub też sama była jego nadawcą, w rozmowach z innymi mamami? Choć pozornie nie ma w nim nic dziwnego ani obraźliwego, to jednak jest w nim ukryta mała pułapka.

Zawsze wychodzę z założenia, że słowa mają wielką moc. To co do siebie mówimy wpływa na nasze zachowania i sposób myślenia. Dlatego też zgodnie z myślą lingwisty Alfreda Korzybskiego – „Uważaj co do siebie mówisz, bo jeszcze się okaże że słuchasz”, często zwracam uwagę na to jakimi słowami komunikuje się z sobą i otoczeniem. Podążając za tą myślą, jeśli przyjmiemy bez słowa sprzeciwu, że nasz partner jest od pomagania w wychowaniu, to chcąc nie chcąc przyznajemy mu tytuł „dodatkowego rodzica”, którego nadrzędnym zadaniem jest wspieranie mamy – „rodzica głównego”. Podzielam więc sprzeciw wyrażany przez czytelniczkę, która słysząc to pytanie za każdym razem podkreślała, że tata jest tak samo pełnoprawnym rodzicem, jak mama i może robić dokładnie to samo przy dziecku (oczywiście oprócz karmienia piersią).

Kobieta-terminator, czyli jak nie wpaść we własną pułapkę?

W swojej pracy bardzo często mam kontakt z kobietami i wielokrotnie słuchając ich opowieści utwierdzam się w tym, że wszystkie mamy naturalną skłonność do wchodzenia w rolę tytułowej kobiety- terminatora. Na czym to w praktyce polega? Przede wszystkim w zagarnianiu większości obowiązków domowych, rodzicielskich i zawodowych dla siebie, które naszym zdaniem wykonamy najlepiej, bo po naszemu. Branie na siebie tylu zobowiązań jest jednoznaczne z przyznaniem sobie etykiety kobiety niezniszczalnej, która zawsze będzie miała czas i energię na sprostanie wszystkim wyznaczonym przez siebie zadaniom. Dopóki ten system działa wszystko układa się pomyślnie –codzienność podporządkowuje się naszym zasadom, a przekonanie o tym, że dajemy radę utwierdza nas w naszej samowystarczalności. Problem zaczyna się jednak wtedy, kiedy rzeczywistość zaczyna nas przerastać, sił brak, a poczucie obowiązkowości nie pozwala nam odpuścić nawet na chwilę.

Pojawienie się dziecka, bardzo często nasila w kobietach taki sposób działania. Zazwyczaj cały ten proces rozpoczyna się już w czasie ciąży, kiedy same kupujemy i porządkujemy wyprawkę dla naszych dzieci, same pakujemy swoją torbę do szpitala, czy nabywamy wiedzę o radzeniu sobie z wszelkimi problemami noworodków, nie dzieląc się tymi nowinkami ze swoją drugą połówką. Choć takie zachowanie bardzo często wynika z faktu, że nie chcemy obarczać naszych partnerów dodatkowymi obowiązkami, to w wielu przypadkach może być on dla nich po prostu krzywdzący. Żeby więc nie wpaść we własne sidła i nie dać się wciągnąć w spirale nadmiernej obowiązkowości, włączmy naszych mężczyzn do tych przygotowań i pozwólmy im działać wspólnie z nami.

A co jeśli on nie chce?

W takich sytuacjach warto zastanowić się nad tym, co jest głównym powodem niechęci taty do angażowania się w wychowanie. Przyczyn może być wiele, jednak ja chciałbym skupić się na jednej, która ma swoje źródła w zachowaniu kobiet. Dotyczy ona sytuacji, kiedy mężczyzna oszołomiony nową, rodzicielską rzeczywistością, przyglądając się zwinności swojej partnerki, zaczyna dostrzegać swoje „braki”. Nagle okazuje się, że nie wie jak trzymać dziecko przy kąpieli, jak przygotować mleko, a nawet gdzie w jego własnym domu można znaleźć świeżą pościel do łóżeczka. Kiedy do tej dezorientacji dodamy kilka gorzkich słów z naszej strony typu „wszystko jest jak zwykle na mojej głowie”, mamy gotowy przepis na ojcowską frustrację. Według koncepcji cyklu rozwoju rodziny, narodziny pierwszego dziecka wskazywane są jako etap, w którym może pojawić się kryzys w małżeństwie. W związku z tym, brak współpracy między partnerami i dostrzeganie dysproporcji w wypełnianiu swojej roli jako rodzica między mamą i tatą, może jak najbardziej temu sprzyjać.

Zanim więc założymy, że to naszym, kobiecym obowiązkiem jest wykonywanie większości czynności przy dziecku porozmawiajmy z partnerem o tym, jakie są jego potrzeby, wyobrażenia i oczekiwania. To, że sami nie zadają pytań wcale nie musi być jednoznaczne z brakiem chęć do bycia równoprawnym partnerem w wychowaniu. Warto rozpocząć te wspólne przygotowania jeszcze w okresie prenatalnym np. zapisując się wspólnie do szkoły rodzenia, przeglądając informacje przydatne początkującym rodzicom, czy wspólnie urządzając dziecięcy pokój. W późniejszym okresie warto zastanowić się nad pewnymi rodzinnymi rytuałami, których stałość z jednej strony będzie dawała dzieciom poczucie bezpieczeństwa, a z drugiej strony zagwarantuje czas do budowania i zacieśniania relacji między wami. Jeśli mama przebywa większość czasu w ciągu dnia z dzieckiem, oddajmy część wieczornych obowiązków tacie. Niech stanie się specem od porannego przewijania i mistrzem wieczornych kąpieli.

Choć większość z nas wie, że tata jest tak samo potrzebny dziecku jak mama, to jednak czasami trudno wprowadzić to w życie. Proces wychowania wymaga takiego samego wkładu ze strony mam i tatusiów i chociaż wiem, że czasami rzeczywistość wymyka się tej zasadzie to jednak warto zastanowić się nad tym, czy nasi partnerzy mają wystarczająco dużo przestrzeni by móc realizować się w swojej rodzicielskiej roli.

AS

Foto. Iga Peruga

Najnowsze wpisy

Napisałam dla Ciebie książkę! Zajrzyj do jej wnętrza
Wakacyjna lista celów

Proponowane podcasty

Cześć, nazywam się Ola Sileńska i jestem autorką tego bloga. Poznaj mnie bliżej!