Idealne muzyczne tło do tekstu 🙂 http://https://www.youtube.com/watch?v=mYiCGLgRuAs
Pamiętam go doskonale.
W karcie kolonijnej widniało określenie „nie sprawia większych problemów wychowawczych”, co za każdym razem jest wskazówką, że łatwo nie będzie. Raz siedział cicho na uboczu grupy, a innym razem stawał wraz z innym dzieckiem w drzwiach pokoju, czerwony ze złości i rozdrażniony zakończoną przed chwilą bójką. Jego brat ciągle mówił do niego, że jest „głupkiem” i „kretynem”, a on czasami już zupełnie nie reagując, spuszczał głowę i wracał do pokoju.
Momentami można było zapomnieć o jego istnieniu. Gdyby mógł zostać jakimś kolorem pewnie byłby błękitem, delikatnym i prawie nierzucającym się w oczy. Jedynym sposobem na zwrócenie uwagi była mniej lub bardziej poważna przepychanka z kolegą, która kierowała spojrzenie wszystkich wychowawców na jego zdenerwowaną twarz. Kojarzony wyłącznie z bycia niegrzecznym, korzystał z wakacyjnego wyjazdu, aż przyszedł dzień wycieczki…
Przemierzając polną drogę, przeplataną kwiatami rumianku i delektując się promieniami lipcowego słońca, usłyszałam nagle zza pleców przeraźliwe „Pani Oluuu! Oni znowu się biją!”. Szybki odwrót na pięcie, natychmiastowa interwencja i roszada w parach. Nasz kolonijny łobuz za karę będzie szedł ze mną, trzymając moją rękę, jak dzieci w przedszkolu. Lekko zawstydzony wcisnął swoją dłoń w moją i tak szliśmy w ciszy na szarym końcu. Mając na uwadze, że przed nami jeszcze długa droga postanowiłam wykorzystać ten czas, żeby lepiej poznać tego tajemniczego chłopca.
Pytany o cokolwiek odpowiadał szybko i cicho. Nie wiedział co lubi, w czym jest dobry, czy kim chciałby zostać w przyszłości. Zupełnie tak jakby przez 8-lat jego życia nie zadziało się nic, co byłoby warte ugłośnienia. Tracąc już pomysły na tematy do rozmów, zaczęłam rozprawiać o tym co nas jeszcze wspólnie czeka – 5 dni kolonii, barwnych planów i atrakcji. Wyszłam z założenia, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny i z jakiegoś powodu ten chłopiec stanął na mojej drodze. Skoro nie może powiedzieć mi nic o swojej przeszłości, ani przyszłości wykorzystajmy to co mamy teraz – czas, miejsce i siebie.
W końcu się udało! Błękitny chłopiec stawał się coraz bardziej intensywny. Zwracanie na niego uwagi, nie tylko wtedy kiedy coś zbroił, powodowało że częściej się uśmiechał. Czasami dyskretnie i nienarzucająco krążył przed drzwiami pokoju wychowawców, aż do momentu kiedy trajektorie naszego spojrzenia krzyżowały się ze sobą. Nigdy nie był w stanie pierwszy powiedzieć, czego potrzebuje albo co chciałby robić. Być może nie wiedział o co prosić, a może nie wiedział, że ma do tego prawo?
Z czasem okazało się, że ma wiele umiejętności. Potrafił świetnie grać w karty, bardzo szybko biegał, robił najwięcej pompek ze wszystkich chłopaków. Poznawanie dobrej strony siebie sprawiało mu dużo radości, choć nigdy nie mówił o tym wprost. Dni kolonii przemykały, a on stawał się coraz bardziej wyraźny. Patrząc na niego wiedziałam, że ciężko będzie mi się z nim rozstać…
Nadeszło ostatnie wspólne popołudnie. Następnego dnia o tej samej porze wszyscy będą już w swoich domach. Chłopiec kręci się po korytarzu czekając na zaproszenie do wykonania jakiegoś zadania. „Co chciałbyś porobić?” – zapytałam. „Mogę kartkę i kredki?” – odpowiedział ochoczo. „Pewnie! Trzymaj” – przekazałam, pełna radości z jego inicjatywy. Po kilku chwilach weszłam do jego pokoju zapytać, jak mu idzie, na co on wstał i przekazał mi złożoną na pół kartkę papieru. W środku narysowany był duży dom, po jednej stronie stał mały chłopiec w niebieskiej bluzce z delikatnym uśmiechem na twarzy, a po drugiej stronie duża kobieta w czerwonej sukience z wielką roześmianą buzią. „Super Ci to wyszło. Opowiesz mi kto jest na tym rysunku?”. „To moje wspomnienie z kolonii. To nasz budynek, tu stoję ja, a tutaj jest Pani, w czerwonej sukience”. Chcąc powstrzymać wzruszenie, podziękowałam, pogłaskałam go po głowie i wyszłam z poczuciem ogromnej radości i satysfakcji…
Nigdy nie wiemy, dlaczego ktoś pojawia się w naszym życiu. Zawsze jednak możemy założyć, że jest w tym jakiś sens i spróbować to wykorzystać. Błękitny chłopiec zmienił moje życie. Ten wyjazd stał się kluczowym momentem w mojej historii, ponieważ to właśnie wtedy postanowiłam, że moim celem i życiowym pragnieniem jest praca z dziećmi, co robię już nieprzerwanie od 7 lat i zamierzam kolejne 60!
Może kiedyś będę miała szansę mu jeszcze za to podziękować i obdarzyć go uśmiechem szerokim i szczerym, godnym Pani Oli w czerwonej sukience.
Mama Terapeutka