– A masz złoczyńco! Nie dam się tak łatwo! – krzyczał Jasiek, wymachując w powietrzu swoją drewnianą szablą.
– Brawo synku! Widzę, że stajesz się coraz bardziej waleczny, zupełnie jak ja – powiedział dumny rycerz Stanisław, głaszcząc swojego syna po głowie. Stanisław od lat słynął ze swojej odwagi, dzielności i niesamowitej siły. Z radością obserwował swojego 8 – letniego syna Jaśka, który uwielbiał spędzać czas na zabawie w bohaterskiego rycerza.
Tata dziarskiego Jaśka podszedł do swojej żony Matyldy, która siedziała w aksamitnym fotelu, obserwując dwóch najważniejszych mężczyzn swojego życia. Choć na jej twarzy widać było delikatny uśmiech to jednak przeszklone oczy zdradzały, że coś ją trapi. Stanisław podszedł do niej, ucałował jej delikatną, małą dłoń i usiadł obok.
– Wciąż się martwisz Matyldo? – zapytał zatroskany.
– Tak Stasiu. Nie mogę przestać myśleć o tym, co mamy zrobić z tym naszym Jaśkiem. Niby wszystko jest dobrze – uśmiecha się, skacze, ma swoje zainteresowania – ale wystarczy, że tylko zniknę mu z pola widzenia, by rzucił wszystko i zalękniony biegł mnie szukać. Bardzo chciałabym mu pomóc, ale zupełnie nie wiem jak?
Rycerz zmarszczył czoło i zatroskany westchnął głęboko. Zastanawiał się nad tym, dlaczego serce jego jedynego, ukochanego dziecka jest przepełnione tak wielkim lękiem? Wiedział też, jak bardzo ciężko jest jego ukochanej Matyldzie, która każdego dnia i każdej nocy musi mierzyć się z lękiem Jaśka. Okazało się, że zdecydowanie łatwiej jest zgładzić smoka i pokonać całą armię wroga, niż wypędzić lęk, który trapił jego syna i wprawiał w zatroskanie jego żonę.
Nie było jednak w zwyczaju Stanisława siedzenie z założonymi rękami. Postanowił rozwiązać ten problem, zanim nadejdzie czas wyprawy na kolejną bitwę. Świadomość, że mógłby zostawić Matyldę i Jaśka z takim ciężarem nie dawała mu spokoju, dlatego postanowił działać.
W pierwszej kolejności kopyta jego czarnego rumaka Błyskawicy, pognały w kierunku wielkiego pałacu. Mieszkała tam bowiem najmądrzejsza osoba, jaką Rycerz Stanisław kiedykolwiek poznał – Królowa Józefina. Królowa była już w sędziwym wieku, a jej dobre serce i bogate doświadczenie nieustannie przyciągały tłumy zagubionych mieszkańców królestwa, którzy pragnęli usłyszeć od niej dobrą radę. Królowa ceniła Stanisława i często stawiała go za przykład innym rycerzom, którzy nie wierzyli w swoją odwagę i hart ducha. Stanisław był bowiem niezwykłym rycerzem, nie tylko ze względu na swoje osiągnięcia, ale również na swój niepozorny wygląd. Choć wysoki, był bardzo szczupły, a jego kruczo czarną, długą brodę przecinało pojedyncze pasmo srebrnych włosów. Wieść niosła, że to pasmo powstało, kiedy zgładził groźnego smoka Żarłacza, na znak jego męstwa i heroizmu.
Królowa niezwykle ucieszyła się na widok Stanisława, ale kiedy zobaczyła jego strapioną minę zapytała z troską:
– Co Cię sprowadza do mnie mój dzielny Rycerzu?
– Królowo, potrzebuję Twojego ratunku. Ty wiesz, jak kocham swojego Jaśka i jak bardzo zależy mi na spokoju Matyldy. Niestety od kilku miesięcy mój pierworodny żyje w ciągłym lęku. Stale musi być przy boku Matyldy. Nie jest w stanie bez niej jeść, spać, nawet się bawić. Matylda go kocha najmocniej na świecie i nie chcąc patrzeć na jego łzy, poświęca siebie, swój czas i potrzeby, by Jasiek czuł się bezpieczny. Chciałbym im jakoś pomóc, ale nie wiem jak? Doradź mi, moja mądra Królowo!
Józefina podniosła zmęczone oczy i spojrzała ciepło na rycerza. Choć wiedziała, że jego męstwo nie zna granic urzekło ją, że może zobaczyć w nim takiego kruchego, zatroskanego tatę. Ceniła w nim to, że nie unosi się dumą lecz szuka pomocy, bo wiedziała jak trudno jest w ciężkich chwilach swojego życia, znaleźć w sobie odwagę do szukania wsparcia. Po tej chwili zadumy, westchnęła głęboko i rzekła:
– Największym błędem człowieka jest traktowanie swoich lęków, jak nieprzyjaciół. Choć z jednej strony to zrozumiałe, bo ten stan dla nikogo nie jest przyjemny, to z drugiej strony musimy pamiętać, że one pojawiają się w naszym życiu po coś. Dopóki Jasiek nie zaprzyjaźni się ze swoim lękiem, będzie on trawił jego małe serce, a Tobie i Matyldzie spędzał sen z powiek.
– Ale jak mam pomóc Jaśkowi zaprzyjaźnić się z lękiem? To przecież, jak walka na miecze z niewidzialnym wrogiem?
– Pytanie brzmi, czy kiedykolwiek próbowaliście go zobaczyć? Tylko my jesteśmy w stanie zobaczyć, poczuć i zapanować nad naszymi uczuciami. Lęk również poddaje się tej regule.
– Dobrze Królowo! Wiedziałem, że Twoje słowa będą moim drogowskazem. Pozdrawiam Cię i będę sławił Twe imię na wieki.
– Jesteś bardzo mądrym człowiekiem i mężnym Rycerzem. Kierując się troską o innych, zawsze zajdziesz daleko, pamiętaj o tym!
Stanisław pochylił się nad pomarszczoną dłonią Królowej Józefiny, przyłożył ją do swojego czoła, a następnie ucałował z szacunkiem. Chwilę później lśniący ogon Błyskawicy powiewał już na wietrze w pobliskim lesie, zwanym Śniącą Puszczą. To niezwykle tajemnicze miejsce, które bez względu na porę dnia, stale okryte jest mrokiem. Unoszącą się nad nim gęsta mgła i głosy dzikich stworzeń, skutecznie odstraszają mieszkańców królestwa przed zapuszczeniem się w głąb tego lasu. Jednak Rycerz Stanisław nie zawahał się przekroczyć jego granic. Wiedział bowiem, że w sercu puszczy mieszka wyjątkowy mędrzec, który może dać mu kolejną cenną wskazówkę. Dlatego ochoczo przedzierał się przez gęste chaszcze, a spoglądające na niego dziki, sowy i wilki odstraszał ostrzem swego miecza. Znał drogę do chaty Starego Bernarda, ponieważ kiedyś miał już okazję go odwiedzić. Stanisław pamiętał doskonale, jak bardzo zadziwił go widok mężczyzny. Miał niezwykle duży, spiczasty nos, długie czarne rzęsy i białe włosy, związane w ciągnący się po ziemi warkocz. Mędrzec ukrył się przed laty w Śniącej Puszczy, ponieważ bardzo cenił sobie spokój. Kiedy mieszkał w miasteczku, jego wielka mądrość każdego dnia przyciągała do niego tłumy ludzi z całego świata, którzy chcieli uzyskać od niego cenne rady. Bernard, pragnąc uwolnić się od nich, uciekł do puszczy i zamieszkał w starej, drewnianej chacie. Otoczony księgami i udomowianymi dzikimi zającami, żył w szczęśliwym odosobnieniu.
– Dzielny Stanisław! Co Cię sprowadza w moje mroczne progi – zapytał Bernard, stojąc obrócony tyłem do swojego gościa.
– Witaj Bernardzie! Przybyłem do ciebie po wskazówkę, która pozwoli mojemu ukochanemu Jaśkowi cieszyć się życiem bez lęku. Królowa już wyjaśniła mi, że w pierwszej kolejności trzeba wkroczyć na ścieżkę przyjaźni z lękiem, a nie bezcelowej walki. Nie jestem jednak pewien, czy to wystarczy?
Starzec obrócił się w stronę Rycerza, zmiatając przy tym leżące wokół liście swym białym warkoczem. Pogłaskał z czułością łeb pięknego rumaka i rzekł do Stanisława:
– Twój syn jest niezwykle mądry i w przyszłości będzie jeszcze dzielniejszy niż Ty. Przyjaźń z własnym lękiem da mu wielką siłę. Aby jednak ułatwić mu tą trudną znajomość zastanów się, co jest teraz jego gwarancją bezpieczeństwa?
Stanisław zadumał się na chwilę, po czym krzyknął:
– Matylda! Jej bliskość jest dla niego oparciem i ochroną przed wszelkim niebezpieczeństwem.
– W takim razie, niech Twój wyjątkowy Jasiek każdego dnia żyje w przekonaniu, że ma ze sobą cząstkę Matyldy. Nawet wtedy, gdy nie będzie jej w zasięgu wzroku.
– Cząstkę Matyldy? – zdziwił się Stanisław – Co masz na myśli?
Bernard zaśmiał się cicho pod nosem i powiedział:
– Mamy najlepiej wiedzą, co jest pomocne ich dzieciom. Pozwól jej podzielić się sobą i zobaczysz, że wszystko się ułoży.
Kiedy to powiedział, poklepał Błyskawicę po grzbiecie i zanim Stanisław zdążył zareagować, jej kopyta gnały już po błotnistej ścieżce Śniącej Puszczy. Zanim się obejrzał, byli już na drodze prowadzącej do ich zamku, którego światła przecinały mrok pochmurnej nocy. Rycerz odszukał czym prędzej Matyldę, która właśnie odpoczywała przy boku śpiącego Jaśka. Usiadł koło niej i opowiedział o tym, czego dowiedział się od Królowej Józefiny i Starego Bernarda.
Kiedy Matylda usłyszała o „cząstce siebie”, od razu wiedziała co zrobić. Sięgnęła do szkatuły stojącej na stoliku obok jej łóżka, wyciągnęła z niej jeden ze swoich skarbów i nałożyła na szyję śpiącego Jaśka.
Następnego dnia po obudzeniu, Stanisław i Matylda zabrali Jasia na spacer. Przechadzając się po zamkowych dróżkach, rozmawiali o lęku Jasia. Stanisław najpierw wytłumaczył chłopcu, że każdy się czegoś obawia i opowiedział, jak będąc w jego wieku panicznie bał się ciemności. Potem Rycerz zadawał pytania, a Jasiek sobie wyobrażał jak wygląda jego lęk, w co jest ubrany, co lubi robić kiedy nie ma go obok niego, a nawet co je na śniadanie i w co lubi się bawić. Choć lęk Jaśka okazał się całkiem sympatycznym stworem, przypominającym swoim wyglądem smoka, to chłopiec sam stwierdził, że przyjaźń z nim nie będzie łatwa, nawet dla takiego dzielnego chłopca jak on.
Pierwsza próba ich przyjaźni nadeszła szybciej niż chłopiec się spodziewał, ponieważ wędrując ze Stanisławem wśród zielonych krzewów i snując historię o swoim lęku, Jasiek nie zauważył kiedy odłączyła się od nich jego ukochana mama Matylda. Kiedy Jasiek spostrzegł jej zniknięcie, zaczął nerwowo się rozglądać i czuł, jak łzy same napływają mu do oczu. Stanisław widząc zaniepokojenie chłopca uklęknął przy nim na jednym kolonie, położył mu silne dłonie na ramionach, spojrzał głęboko w oczy i powiedział:
– Twój smoczy lęk znowu chce Cię pokonać. Pamiętaj jednak, że to Ty jesteś moim dzielnym rycerzem. Wierzę, że dasz sobie radę! Zobacz, jak długo udało Ci się już spacerować bez Mamy i nic, zupełnie nic ci się nie stało!
Jasiek spojrzał na tatę i zapytał:
– A co jeśli zaraz coś mi się stanie albo Mamie? Nie lubię, kiedy nie ma jej przy mnie.
Stanisław uśmiechnął się ciepło do chłopca i powiedział:
– To, że Mamy nie ma obok Ciebie, wcale nie oznacza, że nie ma jej przy Tobie. Mamy mają taką cudowną moc, że nawet jak ich nie widać to cały czas są i czuwają nad swoimi dziećmi. A żebyś nigdy nie przestał w to wierzyć i przypominał sobie o tym zawsze, gdy lęk do Ciebie wróci, spójrz na tę połówkę serca, którą wczoraj Mama zawiesiła ci na szyi.
Jasiek złapał wiszącą na rzemyku połówkę drewnianego serca i ścisnął mocno w dłoni. Po czym spojrzał badawczo na Stanisława i zapytał:
– Zaraz, zaraz! A gdzie jest druga połówka tego serduszka?
Wtedy usłyszał zza swoich pleców, kojący głos Mamy, która powiedziała:
– Drugą połowę mam ja, żebym zawsze mogła jej dotknąć, kiedy ogarnie mnie tęsknota za Tobą.
Jasiek odwrócił się do Mamy i rzucił się w jej ramiona, po czym sam pobiegł do zamku pokazać wszystkim swój talizman odwagi. Od tej pory Jaśkowi było już znacznie łatwiej. Choć jego trudny smoczy przyjaciel jeszcze go odwiedzał, to chłopiec miał już na niego swój sposób.
A Ty poznałeś już swój lęk?
Mama Terapeutka